sobota, 4 października 2008

AtoMy 28.09.2008

Jak wiadomo (a może i nie?) Trzymano u nas broń atomową. Mało tego. Rosjanie budowali w Polsce niewidzialne miasta! Przykładem takiej miejscowości jest na przykład Borne Sulinowo, które na mapach pojawiło się dopiero w połowie lat '90. Całkiem niedaleko jest jeszcze jedno miasto. Miasto widmo... Żyło tam około 5 tyś radzieckich żołnierzy z rodzinami, były tam czołgi, warsztaty, szkoła, szpital... Gdy się ewakuowali zostawiali wszystko - telewizory, meble, samochody, motocykle. Zabierali tylko broń. Kłomino o o nim mowa dziś straszy ruinami blokowisk...







W przeciwieństwie do Bornego Sulinowa Kłomino nie zostało zasiedlone i nigdy nie otrzymało praw miejskich. Swego czasu pojawiła się oferta sprzedaży Kłomina za 2 mln złotych. Chętny się jednak nie znalazł.
Od 2008 roku miasto systematycznie zostaje wyburzane. Pozostaną tylko 3 budynki : 1 należący do urzędu gminy Borne Sulinowo oraz 2 należące do Państwowego Gospodarstwa Leśnego Lasy Państwowe. :-( :-(



A może trochę radiacji? Czemu nie. W Polsce Są dwie pewne bazy broni jądrowej, trzecia jest prawdopodobna i poszukiwania. Nie można zakładać, że były tylko trzy. Może było ich znacznie więcej?
Podczas ewakuacji niestety :-P zabrali całą broń. Wyposażenie zostało ale wiadomo, że ludzie to zrujnowali.

Trochę opisów na początek:
Obiekty wybudowano w latach 1967 -1970. Polscy inżynierowie wojskowi zakończyli prace 30 stycznia 1970 r. Zachowały się trzy protokoły państwowej komisji odbioru i przekazania do eksploatacji zakończonej budowy. Potem obiekty przejęli Sowieci.
Każdy z kompleksów przypominał twierdzę. Mógł pomieścić 120 żołnierzy, 60 oficerów i techników. Na ich terenie znajdowały się po dwa składy "materiałów wybuchowych i środków detonujących", budynki administracyjne i koszarowe oraz garaże i magazyny paliw.
"Każdej bazy chroniła jednostka Specnazu" - opowiada chcący zachować anonimowość oficer Armii Czerwonej, który dowodził bazą w Templewie. "Z satelitów teren wyglądał jak pagórki porośnięte lasem, a na spadochroniarzy była zastawiona przez nas pułapka w postaci rzędów metalowych słupów, które uniemożliwiały im bezpieczne lądowanie" - podkreśla.
Całość była otoczona potrójnym drutem kolczastym podłączonym do wysokiego napięcia. Drogi asfaltowe i betonowe przykrywała z góry siatka maskująca. Do dziś zachowały się podtrzymujące je resztki metalowych pierścieni.
"Broniło ich kilkanaście lekkich schronów z bronią maszynową i mur ze strzelnicami" - opowiada historyk Janusz Molke, badacz zajmujący się fortyfikacjami wojennymi.
W połowie lat 80. w magazynach tych znajdowało się 178 ładunków jądrowych (po około 60 w każdym), z tego 14 głowic o mocy 500 kt, 35 o mocy 200 kt, 83 o mocy 10 kt, a ponadto 2 bomby lotnicze o mocy 200 kt, 24 o mocy 15 kt i 10 o mocy 0,5 kt. Dla porównania, bomba zrzucona na Hiroszimę w 1945 r. miała moc 15 kt.
W przypadku wojny miały być one wydane polskim jednostkom.
"Polskie wojska rakietowe miały ostrzeliwać bronią jądrową Zachód w czasie inwazji Układu Warszawskiego.
Według planów z połowy lat 70. zmasowany atak jądrowy na kraje NATO miał trwać około godziny. W tym czasie polskie jednostki miały użyć 131 ładunków jądrowych: w tym 100 rakiet (36 operacyjno-taktycznych o zasięgu do 300 km i 64 taktycznych o zasięgu do 65 km ), a także i 31 atomowych bomb lotniczych. Po tym "wstępie" do szarży miały przystąpić wojska pancerne.
Liczono się także z ogromnymi stratami własnymi. Zachód musiał bowiem odpowiedzieć kontruderzeniem jądrowym. Z opracowań z początku lat 70. wynika, że straty wojsk ZSRR i sojuszników mogły sięgnąć 53 procent. O ludności cywilnej nie mówiono, ale wiadomo, że większość NATO-owskich rakiet miała spaść właśnie na Polskę.
"To był jedyny sposób, by powstrzymać inwazję Sowiecką. Po Polsce zostałby rów atomowy" - mówi nam generał Odom.
Przez całe lata władze państwowe PRL twierdziły, że broni atomowej na terenie Polski nie ma. "Co więcej, Polska co jakiś czas zgłaszała na forum międzynarodowym inicjatywę denuklearyzacji, domagając się likwidacji baz wojskowych z bronią jądrową na terenie zachodnich Niemiec" - przypomina prof. Paczkowski. "Podkreślano zawsze, że Polska jest czysta"....."



Wyjątkiem jest druga baza gdzie wszystko w środku było jeszcze podobno do 2004 roku. Nic nie ruszone bo prawdopodobnie okoliczni mieszkańcy bali się tam chodzić. Zniszczenia dokonało Wojsko Polskie zaledwie kilka lat temu. Spóźniliśmy się tak niewiele...

(poniższe zdjęcia nie są moje)





A jeśli ktoś dotarł do tego miejsca to "dodatkowy dodatek" w postaci video:
http://video.google.com/googleplayer.swf?docid=-3265321443518280928








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz