wtorek, 10 maja 2016

Wings for Life World Run 2016 - Poland - Poznań 08.05.2016

Jak to było?
"Plan jest prosty... ;) Pierwsze 5 minut planuję około 7:30, później od razu ogień na buty - 6:30. Jeśli się nie uda to cofka w okolicę 7:00. Kulturalne minimum to 10 km. A jeśli emocje poniosą to może i z 11 km ;) A tak na serio to katastrofalnie będzie 9 km, optymalnie 10-11 km a luksus to z 12"
A jak było na prawdę?  






 Może od początku. Start w WfL planowałem od bardzo dawna, praktycznie od początku mojego biegania (czerwiec, lipiec 2015r.) Na pewno nie była to impreza docelowa ale z całą pewnością chciałem pobić tam jakiś rekord ;)
Postanowiłem, że ostatni trening zrobię w środę a resztę tygodnia przeznaczę na odpoczynek, relaks i budowę dobrego nastroju. A ten był potrzebny, ponieważ prawie do samego końca nie byłem pewny w stu procentach czy dojadę na czas do Poznania. 
Start biegu organizatorzy zaplanowali na godzinę 13. Wchodzenie do stref startowych na godzinę 12:30. A ja o 11:30 od prawie dwóch godzin siedzenia w samochodzie (25 stopni na zewnątrz, w środku? kto to wie ;) ) miałem jeszcze do przejechania Poznań. Ostatecznie około 12 znalazłem się na skraju parku okalającego Maltę. Po kilkunastu minutach marszu znalazłem się wreszcie w samym centrum Wings for Life. Teraz zostało mi znaleźć kuzynkę, która odebrała mój pakiet (bez Ciebie nie dałbym rady tu wystartować - dziękuję :) ) 
Po kolejnych minutach byłem już po wizycie w depozycie i mogłem zacząć chłonąć tę  energię. A było co chłonąć - wszak to dopiero mój drugi bieg uliczny a pierwszy o tak wielkim rozmachu. W całym tym tłumie udało mi się ponownie spotkać z kuzynką, zrobiliśmy grupową fotkę z poznańskimi Night Runnersami (mam wielkie obawy czy znalazłem się w kadrze :P ) i poleciałem do trzcianeckich rowerowo-biegowych znajomych (Zioota heloł!).
Pierwszym moim błędem było wycofanie się spod startu na sam koniec. Bałem się, że mnie sprinterzy stratują a tymczasem moja strefa zakorkowała się na 2-3 minuty zaraz za startem. Tu jeszcze wszystko zapowiadało się na dobrą walkę i świetną zabawę.  Weryfikacja przyszła po wybiegnięciu na ul. Baraniaka. Po trochę ponad jednym (!) kilometrze tętno biło już na 179... Wiedziałem, że dziś nie powalczę. Albo nie. Zrozumiałem, że będę walczył, ale o przeżycie na tej trasie. Na szczęście poniósł mnie tłum biegnących ludzi oraz świetnie dopingujący kibice (często na prawdę zorganizowani) wzdłuż trasy. Mój skrzętnie ułożony plan zakładał wizytę przy wodopoju dopiero po 10 km. Tymczasem pierwszego wypatrywałem jak cudu z niebios. Pech ciał, że był zlokalizowany na szczycie ulicy ;) Tu popełniłem drugi błąd - w punkcie żywieniowym straciłem kolejne 3-4 minuty. Ale nie dało się inaczej, tuż przed zatrzymaniem się osiągnąłem najwyższe tego dnia tętno 192 uderzenia/min. Było tak gorąco, że pot już dawno zalał mi oczy, do tego ogromny tłum wyciągniętych rąk po kubki - widok bezcenny. 
Z wodopoju ruszyłem trochę mocniejszy, niższe tętno długo się nie utrzymało i w efekcie już po kilkuset metrach byłem w tym samym piekle co kilka minut temu. Wtedy też postanowiłem, że w okolicach 40-45 minuty z nadzieją na cud przyswoję żel energetycznym który dzierżyłem w lewej ręce od samego początku biegu. Cud nie nadszedł - co było do przewidzenia ale przynajmniej odwróciłem umysł od tej ulicznej katorgi ;)
Po wbiegnięciu na Małe Garbary już wiedziałem, że koniec jest bliski. Było to słychać. Ostatnim akcentem okazał się pewien rowerzysta, który na widok mojego rozpaczliwego zrywu podpiął się do mnie i zaczął motywować. Przy jego pomocy udało mi się tego dnia pobić jeden rekord. Po około 8,5 km biegu w pełnym słońcu uzyskałem na koniec tempo 3:51. Za 25 kg pewnie nie będzie to dla mnie jakiś mega wyczyn ale na chwilę obecną jest to dla mnie powód do dumy :) Chwilę później z uśmiechem na twarzy minął mnie Adam Małysz w mobilnej mecie. Dziękuję za świetną zabawę.








A na koniec wyniki ;) 
globalnie - 69362
globalnie mężczyźni - 43689


Poznań - 3617
Poznań mężczyźni - 2358
Poznań kat wiekowa - 451
globalnie drużynowo - OlimPIJAKOS Ćwiarta -  2385 na 2454 drużyny  :P







 

Podsumowanie. Potrzebowałem takiego biegu, biegu który pokazał mi jak długa jeszcze przede mną droga i na czym powinienem się obecnie skupić. W tym roku będę tłukł 10 km i nic dalej. 














1 komentarz:

  1. Warunki były ciężkie trzeba powiedzieć. Wiem, bo sam doświadczyłem. I tak poszło Ci świetnie!

    OdpowiedzUsuń