sobota, 2 kwietnia 2016

Nowa jednostka treningowa. Zaliczona. Do odcięcia...

Dziś nastąpił symboliczny koniec zwykłych wybiegań. Dziś wprowadziłem dodatkową jednostkę treningową zwaną podbiegami. Przyłożyłem się do nich... Oj przyłożyłem...









Dzisiejszy plan zakładał wolne wybieganie w czasie około 20 minut oraz pięć lub sześć podbiegów wykonywanych na pełnym wypoczynku.
Skoro miało być luźno to zabrałem całą swoją ferajnę do lasu. I tak się skończyło, że te dwadzieścia minut biegu to bardziej zabawa niż trening. I w sumie tak miało być.
Po pierwszym akcencie, wysłałem domowników do domu a sam udałem się w las w celu okiełznania bardzo sympatycznej górki.
Plan zakładał sześć podbiegów z pełnym wypoczynkiem pomiędzy nimi. Za pełen wypoczynek uznałem tętno poniżej 140 uderzeń.
Pierwszy bieg od razu uświadomił mnie, że jestem w dobrym miejscu.
Drugi i trzeci sprawiły, że zacząłem nienawidzić podbiegów.
Czwarty sprawił, że zacząłem je kochać.
A piąty... A piąty mnie odciął na samej górze...
Już wiem co to znaczy trening do odcięcia... Podczas powrotu do samochodu walczyłem z tym, żeby zachować stan świadomości na jakimkolwiek poziomie :) Musiałem się położyć i unieść nogi bo zrobiło się nieciekawie. Nie było w ogóle mowy, by wsiadać do samochodu. Poleżałem tak z dziesięć minut i stwierdzam jedno.
Kocham podbiegi!

2 komentarze:

  1. Podbiegów nie biega się na maksa - Tu chodzi o trzymanie stałego rytmu i ćwiczenie techniki biegu - żeby dupa nie wystawała do tyłu, mocna praca rękoma, zwiększona częstotliwość kroków. Biegając podbiegi na 100% dużo ryzykujesz - lepiej pobiec nieco łagodniej 10 serii. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Podbiegi - straszydła docenia się dopiero wówczas, gdy jedziesz na zawody i wszystkie górki na trasie "wciąga się nosem", a na mecie okazuje się, że jest życiówka.

    OdpowiedzUsuń